Dzisiejszy
post będzie mocno aromatyzowany gęsto-słodką kubańską czekoladą, przywołującą na myśl najmilsze wspomnienia z kraju palącego słońca i dorodnych palm.
Na putu
Blog podróżniczy
niedziela, 1 kwietnia 2018
środa, 21 lutego 2018
Sa Pa
Nie doświadczyliśmy Sa Pa w barwach soczystej
zieleni ani w promieniach wietnamskiego słońca. Nie zjeździliśmy rejonu na
skuterze i w zasadzie nawet nie wykroczyliśmy poza utarte turystyczne szlaki. Umorusani
w błocie i glinie, przemoczeni od uciążliwej i nieustającej mżawki podążaliśmy posłusznie
za przewodniczką zorganizowanej wycieczki, usiłując, częściowo daremnie, poprzez
warstwy gęstej azjatyckiej mgły dostrzec otaczające nas potężne tarasy ryżowe.
Na pokrzepienie tego mroźnego poranka, jeszcze przed wycieczką, zostaliśmy poinformowani,
że mamy pecha, bo dzień wcześniej była piękna pogoda, a teraz padać będzie bez
przerwy. I co? I to była nasza najfajniejsza wycieczka z całego wyjazdu!
niedziela, 22 października 2017
Cameron Highlands & Penang
Malezja
kryje ogromną ilość skarbów
natury, dlatego jako zwolennik aktywnego wypoczynku nie sposób się tutaj
nudzić. Z naszych 5 dni próbowaliśmy wycisnąć jak najwięcej się tylko dało, mimo
to już na wstępie musieliśmy zrezygnować z (podobno) świetnej możliwośći
snorkellingu na rajskich wysepkach Pulau Perhentian leżących na zachodnim
wybrzeżu. Nie twierdzę jednak, że ten pomysł nie chodził nam jakiś czas po
głowie.
niedziela, 8 października 2017
Kambodża
Wstajemy niemal
równo z wietnamskim słońcem, by kontynuować naszą podróż zachwytów tym razem na
kambodżańskiej ziemi. Dzielnie utrzymujemy równowagę na rozklekotanym "cyclo",
dodatkowo obciążonym naszym bagażem, i powolnym tempem przemieszczamy się w
stronę przystani. Kierowca Wietnamczyk żegna nas swoją pożyteczną wersją
angielskiego, powtarzając parokrotnie "tip me, tip me!"
niedziela, 20 sierpnia 2017
Morning Glory
Samo
wspomnienie bezsenności pierwszych
nocy naszych wietnamskich wojaży do dzisiaj przyprawia mnie o zawrót głowy. Gdy
z tego powodu każda noc była katorgą, a każdy poranek wyczekiwanym
utęsknieniem, z radością sięgającą zenitu wybrałam się o piątej rano na
eksplorowanie Delty Mekongu. Tym bardziej chętnie, bo to właśnie rześkie poranki
dawały jedyne chwile wytchnienia, na które próżno było czekać przez resztę
dusznej doby.
czwartek, 27 lipca 2017
George Town, Malezja
Malezja była cudownym przypadkiem naszej podróży.
Przypadkiem, bo dołączyła do planu w wyniku popołudniowej rozmowy „pół żartem, pół serio” i jednego rzutu okiem na
mapę Azji. Tak narodzona idea znalazła potwierdzenie w kosztach lotów azjatyckich
tanich linii lotniczych. Jak się okazało, najatrakcyjniejszą cenowo opcją na
wydostanie się ze Siem Reap w Kambodży i powrót do Wietnamu jest przelot przez
Kuala Lumpur.
niedziela, 2 lipca 2017
W stolicy, w Hanoi
Geograficzna
specyfika kraju niejako „narzuca“ turystom charakter podróży. Wietnam jest podłużny i stosunkowo wąski
(licząc w środkowej części jedynie 50 km), dlatego dla wielu z nas wybór
redukuje się do dwóch opcji. Z północy można zjechać na południe bądź z
południa piąć się na północ. Nie wolno zignorować także kaprysów pogody, a ta
bywa w Wietnamie bardzo różnorodna. Na północy, wysoko w górach, zimą potrafi
pojawić się śnieg, Wietnam środkowy i południowy cechuje się klimatem
tropikalnym i naprzemienną porą suchą bądź deszczową. Te dwa faktory
zdecydowały o tym, że naszą podróż (przypadającą na koniec kwietnia i maj)
zaczęliśmy od położonego na południu, gwarnego Sajgonu. W ten sposób udało nam
się, zgłębiać deltę Mekongu co prawda w skwarnym upale ale za to bez
towarzystwa monsunowych deszczy.
Podczas trzytygodniowej podróży nie zobaczyliśmy oczywiście całego kraju, a nawet jego
połowy. Wietnam jest potężny, dużo jego terenów stanowią góry i wyżyny, my
najczęściej przebywaliśmy w okolicach ciągnącego się na 3451 km (!!) wybrzeża.
Na domiar tego urozmaiciliśmy naszą wyprawę Kambodżą i Malezją. Dzisiaj jednak
nie o tym a za to o północy kraju i jego tętniącą życiem stolicą.
niedziela, 11 czerwca 2017
Good Morning, Vietnam
Nieodzownymi etapami podróży, za którymi przepadam nie mniej i nie więcej niż za podróżą
samą w sobie, są moment "przed" i moment "po". "Przed" jest planowanie,
kombinowanie, wymyślanie trasy, wyszukiwanie biletów, znajdywanie miejsc,
ustępstwa i rezygnacje, czytanie, oglądanie zdjęć i relacji, czekanie. "Po" to
czas powrotu do domu, z bagażem pamiątek i przeżyć, z trochę innym, nowym ja.
To moment, w którym zwalnia się zawrotne podróżnicze tempo i w spokoju
delektuje się zebranymi doświadczeniami.
niedziela, 1 stycznia 2017
Kraj wulkanów: Chimborazo
W pierwszy
dzień roku, zamiast
podsumowania tego minionego, ja wciąż nadrabiam zaległości nie do nadrobienia.
Spośród tak wielu odwiedzonych przeze mnie miejsc nie wszystkie dadzą radę
trafić na bloga, nie wszystkie muszą tu trafić, a również wiele z nich tracąc
swoją aktualność wraz z mijającym czasem jakoby przeterminowało się i nie
sposób byłoby sklecić na ich temat coś niewymuszonego i naturalnego.
Chyba się powtarzam,
ale ani myślę wpisać częstszego blogowania na listę postanowień noworocznych. I
dlatego, że są rzeczy o wiele bardziej ważne, I dlatego że lista moich
postanowień noworocznych nie istnieje. Plan i ogólny zarys działania gdzieś tam
majaczą na horyzoncie od lat i ciężko rozbić je na kilkunastopunktową listę
wyrzutów sumienia dręcząca cały rok. Resztą, może z lenistwa, nie zawracam
sobie głowy.
niedziela, 20 listopada 2016
Baños
Pominięty
milczeniem na blogu okres mojego półrocznego pobytu na brytyjskich wyspach
zaowocował w szaleńczych poszukiwaniach lotów do zapomnianego turystycznie
Ekwadoru. Jedyne lepsze destynacje podróżnicze od tych wypływających ze sfery
marzeń są te dyktowane zawartymi przyjaźniami. To przecież żadna tajemnica, że
kraj widziany przez pryzmat tubylców ukazuje się w całkiem innej odsłonie niż
ta, która kreowana jest na kartach przewodników.
Subskrybuj:
Posty (Atom)