Pominięty
milczeniem na blogu okres mojego półrocznego pobytu na brytyjskich wyspach
zaowocował w szaleńczych poszukiwaniach lotów do zapomnianego turystycznie
Ekwadoru. Jedyne lepsze destynacje podróżnicze od tych wypływających ze sfery
marzeń są te dyktowane zawartymi przyjaźniami. To przecież żadna tajemnica, że
kraj widziany przez pryzmat tubylców ukazuje się w całkiem innej odsłonie niż
ta, która kreowana jest na kartach przewodników.