Wczorajszy dzień minął
nie dostarczając nam zbyt wielu wrażeń. Z Kotoru udało nam się
wyjechać dopiero o 14.00. Do Tirany mieliśmy zaledwie 200
kilometrów, jednak wlekliśmy się tam prawie 6 godzin.
I w końcu dotarliśmy!
Jesteśmy w Albanii, na którą czekałam od roku. Pierwsze
spostrzeżenia? Rzeczywiście znajduje się tu pełno niewykończonych
domów, których tylko parter jest zamieszkały, a góra stoi w
stanie surowym, albo takich, które straszą samymi szkieletami
rozpoczętych przed latami prac budowlanych. Rzeczywiście śmieci
walają się gdzie popadnie: na wsiach przed gospodarstwami, na
przedmieściach Tirany, w rowach przy autostradzie albo obok
śmietników zamiast w nich samych. Rzeczywiście roi się tu od
małych nagrobków albo krzyży przy drodze, a kierowcy jeżdżą z
takim temperamentem, jak ci ze Stambułu. Jeszcze przed Tiraną
zatrzymujemy się na autostradzie w małym korku spowodowanym (sądząc
po stanie auta), być może, śmiertelnym wypadkiem. Z dwóch pasów
robią się nagle cztery, a kierowcy przepychają się trąbiąc na
siebie wzajemnie. Jestem też przekonana, że niebawem zobaczę
sławetne bunkry, ale na to jeszcze przyjdzie czas. Dzień kończymy
wieczornym spacerem po Tiranie w poszukiwaniu jedzenia.
W Tiranie wysuszone
fontanny służą jako parkiet dla roztańczonych, przeterminowanych
gazet. W Tiranie spotkamy ludzi, którzy stojąc bezcelowo ze sznurem
w ręce podlewają godzinami chodnik. Na obrzeżach Tirany trzepoczą
dumnie czerwone flagi przymocowane do wystających prętów
powstających domów. Nad Tiraną unosi się nieodzowny zapach
grillowanej kukurydzy, a w uszach rozbrzmiewa dźwięk klaksonu.
Tirańska ruchliwa ulica
akceptuje wszystkich. Drogie, rozpędzone auta, żebrzące dzieci,
bezdomne psy, leniwych przechodniów pośrodku skrzyżowania. Tirana
z pewnością ma spore szanse na pierwsze miejsce w konkursie
najbrzydszej stolicy Europy, ale jest też na swój sposób
pasjonująca i z pewnością niezbędna do poznania reszty kraju.
Tiranie trzeba dać szansę. Młode miasto, młody, nowy kraj.
Wszystko jest w budowie, wszystko jest w pośpiechu. Kwiatki
wprowadzają się do budynku przed ścianami, meble sprzedawane są w
halach bez okien i drzwi.
Wygląd kraju nie odbija
się na ludziach: po ulicach przechadzają się buty dobrane do
torebek, a spódnice do bluzek. Angielski też już tu zawitał. Co
świetnie symbolizuje unikatowość tego kraju? Język: z rodziny
indoeuropejskiej, ale sam w swojej grupie. Tak jak Albania. Co prawda
w Europie, ale drugiej takiej tu nie znajdziemy.
Dzisiejszy dzień upłynął
w towarzystwie tajemniczych odgłosów zawieszenia i ułomności
pracowników austriackiego automobilklubu, którzy min. nie potrafią
sami napisać nazwy Tirana. Mimo wszystko udało nam się obejrzeć
stolicę i odbyć wycieczkę do Kruji.
Na sam początek planujemy
odwiedziny w Narodowym Muzeum Historycznym znajdującym się na placu
Skanderbega. Fasadę zdobi rewolucyjna mozaika pod tytułem Albania
Alegoria państwa i narodu. Muzeum jest jednak w poniedziałki
nieczynne i dlatego snujemy się dalej po
rozgrzanym centrum. Zza rusztowania i zielonego płótna próbujemy
zrobić zdjęcie pomnikowi Skanderbega na
koniu. Jedyna część, która została odsłonięta to część
tylna. Spoglądamy więc szybko na tyłek tych obojga, a następnie
pokonując ruchliwą ulicę przedostajemy się do meczetu Hadżi
Ethem Beja z przełomu XVIII i XIX wieku. Za czasów dyktatury Hodży
Albanii udało się stać pierwszym na świecie państwem
ateistycznym, kościoły i meczety
były zamykane albo zmieniały przeznaczenie. Ten właśnie
meczet był jednak jedynym czynnym obiektem sakralnym w kraju
(dostępnym jedynie dla obcokrajowców). Wdrapujemy się jeszcze
szybko na stojącą w pobliżu wieżę zegarową. Stąd mamy bardzo
dobry widok na plac Skanderbega.
Robimy przerwę z Tiraną
i udajemy się do Kruji. To tutaj urodził się i ustanowił na
stolicę Albanii Skanderbeg. Jest to bohater narodowy, który w XVI
wieku bronił kraj przed Turkami. Miasto położone jest na zboczu
górskim. Wygląda albańsko, czyli odstraszająco. Do twierdzy
prowadzi mała bazarowa uliczka. Można nabyć tam zużyte rupiecie w
wygórowanej cenie. Na teren obiektu wchodzimy przez bramę, mury
otaczające całość zachowały się w różnym stopniu. Widoki nie
są piorunujące. Zamek Skanderbega częściowo zniszczyli Turcy,
resztę dokończyło trzęsienie ziemi. Od 20 lat stoi tam
rekonstrukcja będąca muzeum Skanderbega. Pozostałe budynki to
muzeum etnograficzne, łaźnia turecka i meczet.
Wracamy do Tirany.
Przemierzamy jedną z głównych ulic miasta rozpoczynającą się za
gmachami rządowymi, a kończącą uniwersytetem. Za galerią sztuki
oczekuje nas Stalin, Lenin bez ręki i inne rewolucjonistycznie
nastawione posągi. Następny przystanek to piramida. Ogromne
straszydło, które pierwotnie przeznaczone było na mauzoleum Hodży.
Obecnie stoi w stanie początkowego rozkładu. Gorzej wyglądać nie
może. Dochodzimy w końcu do gmachu uniwersytetu. Tirana zaliczona.
Wyruszamy dalej.
 |
View of Sveti Stefan, Montenegro |
 |
Albania
|
 |
Motorway to Tirana |
 |
Suburbs of Tirana |
 |
Suburbs of Tirana |
 |
Colourful block of flats |
 |
Museum of National History |
 |
Palace of Culture |
 |
Statue of Skanderbeg |
 |
Et´hem Bey Mosque |
 |
Interior of Et´hem Bey Mosque |
 |
Interior of Et´hem Bey Mosque |
 |
Clock Tower |
 |
View from the Clock Tower |
 |
View from the Clock Tower |
 |
Government buildings |
 |
Statues behind the Art Gallery
|
 |
Turkish Bridge |
 |
Pyramide |
 |
University of Tirana |
 |
Bunker |
 |
Hoxha's villa |
 |
Kruja |
 |
Statue of Scanderbeg |
 |
Kruja |
 |
Hamam |
 |
Mosque |
 |
Mosque inside |
 |
Skanderbeg Museum |
 |
Tower in Kruja |
 |
View of Kruja |
 |
Tirana at night |
Ciesze się bardzo, że udało Wam się osiągnąć cel podroży i spełnić marzenia! Ze zdjęć Tirana wygląda niezbyt obiecująco:) przepołowiony samochód rozwalił mnie zupełnie. Całuje Was mocno:*
OdpowiedzUsuń