Po śniadaniu na brudnych
schodach naszego hostelu ruszamy w dalszą drogę. W Zagrzebiu
wstępujemy jeszcze na chwilkę do ogrodu botanicznego, zielonego
zakątka z roślinami z przeróżnych stron świata. Następnie
udajemy się na Cmentarz Mirogoj, który znajduję się w pewnej
odległości od centrum miasta, najlepiej jest podjechać tam autem
albo autobusem. Ten XIX wieczny cmentarz jest moim zdaniem punktem
obowiązkowym na liście miejsc wartych zobaczenia w stolicy
Chorwacji. Już zewnętrzne mury porośnięte bluszczem zapierają
dech w piersiach. Znajduje się na terenie letniego domostwa
Ljudevita Gaja. Spoczywa tam wielu chorwackich artystów i przywódców
politycznych.
O 11.00 wyruszamy w stronę Sarajewa. W Bośni jedziemy przez dłuższy czas wydłuż rzeki Vrbas. Widoki są powalające: morski kolor rzeki oraz obecność gór. Nawet sąsiedztwo drogi nie przeszkadza Bośniakom w spędzaniu niedzielnego popołudnia w tym miejscu. Kolejna niespodzianka to wodospad w Jajce. Robimy krótka przerwę.
Następne odcinki nie
dostarczają nam już niestety tyle atrakcji. Powoli pojawiają się
nieotynkowane domy, puste hale, powojenne pamiątki w postaci
podziurawionych murów (szczególnie w Travniku), małe cmentarzyki z
białymi nagrobkami na zboczach. Droga zaczyna się dłużyć.
Nawigacja nie wie co się dzieje. Mapa przewiduje autostradę, a w
rzeczywistości widzimy same budowy. Wleczemy się niemiłosiernie.
Dopiero przed samym Sarajewem jest kilkadziesiąt kilometrów
(płatnej – € 2,50) autostrady.
Sarajewo widzimy tylko
wieczorem. Jutro będziemy mieć cały dzień na zapoznanie się z
miastem.
Szukając jedzenia
docieramy do samego centrum. Tam oczekuje nas gwar i tłum ludzi.
Czujemy się jakbyśmy znajdowali się w małym tureckim miasteczku.
Nad okolicą króluje meczet, stragany wypełnione są dokładnie
tymi samymi pamiątkami jakie kupowaliśmy w Stambule. Restauracje są
przepełnione ludźmi. Trudno jest nam znaleźć wolne miejsce.
Lądujemy na typowym bałkańskim daniu: Burek. Jedzenie jest bardzo
dobre i tanie, natomiast Ayran smakuje jak zwykły jogurt naturalny.
Wracamy do naszego hostelu na wzgórzu spoglądając z oddali na
rozpoczynającą się imprezę w centrum miasta. Zasypiamy strzeżeni
przez trzy rottweilery.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz